niedziela, 12 maja 2013

2. Wszyscy razem w jednym kole...

**Dziesięć posągów...dziesięć dzieci...dziesięć win i kar...od chwili waszej śmierci, będziecie musieli walczyć ramię w ramię z tym co zwie się złem...choć i wy nie należycie do dobrych...**
A zatem, znajduje się w jakiejś krainie o nazwie...under...nieważne, nie jestem sam, gdyż są wraz ze mną czterej znajomi: Rolkimus, Lidka, Neko i Patriel. Każdy z nich włączając w to mnie umarł. Ponadto spotkaliśmy podczas naszej konwersacji na temat całego wydarzenia, Drianę...która powitała nas w oto tym świecie. Analizując całe wydarzenie można by przysiąc, że to wygląda na prawdziwą bajkę dla nastolatek z problemami życiowymi, ale...nie wyglądało.Szliśmy wszyscy razem za magiczną istotą.. Po chwili odezwała się:
-Chciałabym wam pokazac nasz świat, który uległ zniszczeniu przez...dzieci pustki.
- dzieci pustki?- zapytała się Neko z nieukrywanym strachem.
-Są to bestie, które powstają z nicości...czyli ludzkich żali i nienawiści. Co pięć lat wystawiamy do walki dziesięciorga ludzi,których coś łączy...tym razem obol przeznaczenia spadł na was...-ostatnie słowa wypowiedziała ze smutkiem.
-Ma pani na myśli złota moneta, która jest rzucana na mapę?-tym razem ja zadałem pytanie czując ogromny niepokój
-Pani ?...nie znam takiego słowa...mów mi Driada lepiej. I owszem to jest ta złota moneta, to obol przeznaczenia...niech zgadnę, miałeś sen Gorgono?-zapytała głosem poważnym, ale jednocześnie delikatnym jak powiew wiatru.
-G..g...gor...gono?- wydukałem przerażonym tonem.
-Czyli jeszcze o tym nie wiecie?-odrzekła zdumionym głosem-Obol przeznaczenia wybiera dzieci, które pochłoną duszę istot, aby posiąść ich moce i pokonać ponownie atakujące potwory pustki. Ty Paulu wchłonąłeś postać Gorgony, kobiety, która zmienia wszystko co żywe w kamień, magicznym spojrzeniem. 
Nagle mnie olśniło. Przecież mój tata spojrzał mi wtedy w oczy, gdy skamieniał. Ponadto on musiał o wszystkim wiedzieć. Przecież powiedział, że "znowu to robię". Poczułem ukłucie w sercu. Nie wiedziałem już, co powinienem czynić.Zagubiłem się w własnych myślach. Po chwili, poczułem czyjąś ręke na ramieniu. To patriel, który z uśmiechem odrzekł:
-Nie przejmuj się...ja moją mamę odrzuciłem na ścianę...samą siłą woli.
-A ja potraktowałam moją mamę świecącymi pociskami...-dołączyła się dziewczyna chłopaka.-Nawet nie wiesz, jak się wtedy przeraziłam, już chciałam do niej podbiec, przeprosić, kiedy ona nagle rzuciła się na mnie i zaczęła dusić.Później znalazłam się obok Patriela.
-Ja z Lidką natomiast, walczyliśmy z matką-dorzucił z żalem w głosie Rolkimus.- Młoda zaczęła rzucać jakimś lśniącym pyłem, a ja przez przypadek stworzyłem...chowańca.
-Chowańca ?!-zawołaliśmy z Neko i Patrielem.
-Mały diabełek, około metra wysokości i ze skrzydełkami...wtedy zjawiła się mama i najpierw rozprawiła się z chowańcem, a potem z nami. Pomimo umiejętności Lidki, niestety...zabiła nas. Najpierw ją potem mnie.-ostatnie słowa wypowiedział strasznie cicho i z żalem w głosie.
Nagle usłyszeliśmy Driadę:
-Wasze zgony zostały zaplanowane...kto miał umrzeć, kiedy, gdzie i jak.
Wszyscy  zatrzymaliśmy się. Oszołomiona całą sytuacja Lidka zemdlała. Neko wtuliła się w Patriela i zaczęła płakać, Rolkimus wziął siostrę na ręce i cały się trząsł, a ja tylko przygryzałem wargę i patrzyłem w ziemię  jak dziecko, które słyszy reprymendę od ojca.Ponownie zabrała głos lśniąca dziewczyna:
-Czy wy naprawdę uwierzylibyście, że wasi rodzice chcą was zabić za to jacy jesteście?
Znużonym tonem odpowiedziałem:
-Ja ta...
Niespodziewanie usłyszałem krzyki. Odwróciłem głowę aby, zbadać skąd dochodzą. Nagle osłupiałem. W grupce trzy osobowej biegli do nas kolejno: Monte, Alex i Milok. Pierwsza z grupy, miała nóż w głowię, za nią nieco niższa biegła bez rąk, a na końcu chłopiec o czarnych włosach, z rozciętym brzuchem. Biegli do nas jednocześnie wołając, abyśmy podbiegli. Gdy zetknęliśmy się z nimi na odległość dwóch metrów pierwsza odezwała się Monte płaczliwym głosem:
-Ludzie! Co tu się wyrabia, i dlaczego wszyscy wyglądacie jak z Horroru?
-Spójrz lepiej na siebie-odezwała się Alex dobiegająca z tym co pozostało z jej rąk.
-Ja przynajmniej mogę się podrapać po głowię-odparowała Monte, bez cienia radości.
-Możecie przestać?-zakończył Milok, ledwo chodzący, przez tą "ranę".
-Milok...-Odezwała się Lidka po przebudzeniu.
-EEEEJ!-usłyszeliśmy za sobą. Stał tam Dziad, czyli kolega w moim wieku z rozwaloną głową( w połowie na szczęście) i Wildkeeper, rówieśnik szkolny, z przekrzywionym karkiem.
Po chwili wszyscy byliśmy już w komplecie. Ja, Lidka, Rolkimus, Patriel, Neko, Monte, Alex, Milok, Dziad i Wildkeeper. Niespodziewanie zabrała głos Driana, która przyglądała się całej sytuacji:
-Zatem są już wszyscy...świetnie, możemy teleportować się razem do Wieży Bastionu. Wszyscy złapcie się za ręce i stwórzcie razem ze mną okrąg.
Tak jak powiedziała, tak uczyniliśmy. Wszyscy ustawiliśmy się w formacje okręgu i gotowi czekaliśmy na dalsze polecenia:
-Teraz powtórzcie za mną : "UR URDI BERA BASTIAN"
-UR URDI BERA BASTIAN- powiedzieliśmy pewnym siebie tonem.
Wokół nas zaczął powstawać świetlisty okrąg i już po chwili znaleźliśmy się w innym miejscu.
-Witam was serdecznie w Wieży Bastionu, waszej bazie i tymczasowych koszarach.-odezwała się Driana chóralnym głosem.

**I tak zaczęła się droga ku cierpieniu i śmierci, prawdziwej nienawiści, gdzie to co mieliśmy przepadło i już nie powróciło...**


 

4 komentarze:

  1. Naprawdę ciekawe te zgony >.o Najbardziej intryguje mnie zgon Alex xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio?! Akurat Alex! *tup* To Monte można było zredukować łapy albo nogi, ona i tak ma je tak długie, że jej to nic nie zrobi! xD Czemu Alex nie można było zadźgać czy coś? *^*

      Usuń
  2. przerażające,a przez to intrygujące

    OdpowiedzUsuń
  3. Z rozdziału na rozdział coraz ciekawiej, naprawdę masz talent. ^^

    OdpowiedzUsuń