piątek, 28 czerwca 2013

BRY BRY BRY !

W związku z tym, że w wakacje wyjeżdżam na różne obozy, zapewne nie będę za często i gęsto pisac...no i dodatkowo mam plan aby dodac do mojego BIG STORY, kogoś nowego...czy to będzie dobra czy zła osoba...pomyśle. Piszcie w komentarzach z jaką istotą ma byc powiązany. Ten który naj...mi się spodoba wystąpi w moich skromnych działach. To tyle
WESOŁYCH WAKACJI !

P.S. Jakby ktoś nie zrozumiał końcówki 10 rozdziału, to niech cofnie się do 6 ! :D tam będzie małe wyjaśnienie ;)

czwartek, 27 czerwca 2013

10. Patriel i Neko vs. Duet Piekieł

Paul
-Wstrzymać konie moi drodzy !-Oznajmił tajemniczy głos. Znajdowaliśmy się metr od przeciwnej drużyny. Wokół nas, zaczął powstawać dym, który powoli odbierał nam, pole widzenia. Po kilku sekundach, zrobił się tak uciążliwy, że zamknąłem oczy. I oto znalazłem się na widowni.Na dole pozostała tylko czwórka. Patryk, Neko i dwie dziwne dziewczyny. Jedna z nich, miała długie, proste, ciemne włosy i czerwone oczy. Ubrana w skórzaną kurtkę i spódniczkę, do kolan czarne podkolanówki, a na nogach, wysokie buty na koturnie. Co do jej towarzyszki, była od niej o pół głowy niższa i podobnie ubrana. Różniły ją tylko, rude włosy spięte w kok, i ostry, czerwony makijaż. Rywale stali naprzeciw siebie, w odległości trzech metrów. Po między nimi stał ogromny kielich, w którym płonął ogromny ogień. Czekaliśmy na reakcję. Ja stałem na samym dnie widowni z resztą przyjaciół. Wszyscy krzyczeliśmy ile sił, motywując pozostałą dwójkę. Nagle, coś sobie uświadomiłem. Gdzie jest pozostała ósemka, z drużyny przeciwnej ? Zacząłem rozglądać się, szukając ich. Dopiero po chwili, ujrzałem ludzi siedzących w środkowym rzędzie. Każdy z nich miał na sobie szatę, która zakrywała, całe jego ciało.
-Witajcie na Arenie !-oznajmił głos na arenie. Pochodził on od kukiełki, która zapewne miała niecały metr wysokości. Była ona ubrana w garnitur, z włosami ulizanymi. Jedyne co nie pasowało, to szeroki uśmiech i oczy, które zostały nierównomiernie rozmieszczone. -Nazywam się Puppekin. Będę sędziował wasze walki, zatem pozwólcie, że przedstawię wam zasady. Pierwsza,walczymy tak długo, aż jedna ze stron opadnie z sił. Druga, nikt z zewnątrz nie może wam pomóc. I trzecia, jeśli ktoś, zechce uciekać, to niech liczy na śmierć. To tyle, a teraz zaczynamy !
Nie minęła nawet chwila, a niższa, z dwójki dziewczyn,skoczyła w górę i wykrzyknęła zaklęcie:
-Succubus:Slavery!-I w tym momencie jej ciało pokryły czerwone, łuski, włosy zamieniły się w ogień, a oczy zmieniły barwę na czarną.Po chwili z jej ciała, została wysłana czarna fala, która rozchodziła się po całej arenie. Neko stała i patrzyła. Wyglądało na to, że zaklęcie nie wpłynęło na nią w żaden sposób.
-Ha...-zaczęła z przekąsem-Na szczęście nie będziesz dla mnie już wyzwaniem...
-Hi,hi,hi...-zaczęła się piekielnie chichotać- J A raczej nie, ale on...-wskazała na Patriela- raczej tak.
Neko przeniosła wzrok, na chłopaka. I w tym momencie zamarła. Jego oczy były wypełnione czarną substancją, która zalewała mu oczy. Na jego twarzy, zaczęły tworzyć się czarne żyły. Po chwili odwrócił głowę w stronę dziewczyny i powiedział z chłodem:
-Nie jesteś moją dziewczyn...-I tutaj nagle się zatrzymał. Zaczął się trząść. Upadł na ziemię i krzyczał jakby wyrywali mu kończyny na żywca. Dziewczyna miała strach w oczach.  Zdołała jedynie wyduśic:
-Patriel !! Co ci jest ?!
-On już nie jest, tym kim był dla ciebie dawniej-odrzekła rudowłosa- Od teraz jest moją marionetką. Spójrz tylko-i po chwili w jej dłoniach powstał flet, zakończony głową kozła, nucąc jednocześnie-potęgo melodii piekieł, stwórz koszmar i znajdź w nim odpowiedź. Niech piekło pochłonie tego, który zakochał się i oddał dusze diabłu...
I w tym momencie, Wszystkie, czarna substancja, wchłonęła się, a żyły znikły. Teraz chłopak stał na przeciwko niej z gniewem w oczach. To nie ten sam Patriel...mówiłem sobie. On jest pod wpływem jakiegoś czaru, tylko...co to za czar? Próbowałem coś wymyślić. Jednak niespodziewanie usłyszałem okrzyk. To Neko, poleciała kilka metrów, pchnięta przez Patriela. Biedak...nie panował nad sobą. Chodził równo, a po chwili wypowiadział ze spokojem:
 -Disastrous fate: Fall into Darkness!
I naglę, ciało jego pochłonęła ciemność. Wyrosły mu duże, czarne, opierzone skrzydła, włosa unosiły się teraz lekko do góry, a z ust i oczy, wydobywał się czarny dym, który przypominał duszę. Po niecałej sekundzie, w stronę wiedźmy( czyli Neko) poleciały dwa czarne kruki, które płonęły, czarnym ogniem. Dziewczyna, cudem uniknęła jednego, jednak drugi, trafił ją w ramie, tworząc okropne poparzenie. 
-I jak się walczy z ukochanym ?- Zapytała tym razem ciemnowłosa, bawiąca się od samego początku włosami.- Zapewne nie zabijesz go, ale on nie będzie miał, żadnych skrupułów. Przynajmniej nie teraz...
-Skąd wiesz, że jesteśmy parą?-docięła jej, dysząc i sapiąc.
-Moja przyjaciółka, umie czytacz w myślach swoich ofiar, więc raczej nic nie masz od ukrycia. 
-Tępe dziw...
Ne zdążyła dokończyć, gdyż w tym momencie, Patriel, złapał ją za kark. Podniósł ją i zaczął mocno ściskać, tak, że dziewczyna z trudem łapała oddech.
-Patrielu...-Zawołała rudowłosa-jeszcze jej nie zabijaj. Ale na razie połam jej nogi.
Chłopak puścił. Gdy  upadła, chłopak już przygotował się do uderzenie butem w jej łydkę, lecz ona wykrzyknęła:
-Witch:Meteor Rain !
I z nieba zleciały lśniące kule, które narobiły gigantycznego problemu. Wykorzystując tą chwilę dziewczyna, uciekła, i pobiegła nieco dalej, jednak musiała się też liczyć z tym, że mogą to uznać za probe ucieczki. Widać, było, jak Patriel ją potraktował. Ogromne oparzenie, na ramieniu, krew lecąca z ust, zapewne od krwotoku wewnętrznego. Ale nadal stała i było widać, że nie zamierz się poddać. Z jej oczu biła pewność siebie i odwaga. 
-Nekoooo! Dasz radę! Skup się!-wołała przez łzy Lidka i Alex. Zadziwiające, jak obie się dogadywały. 
-Coś tu jest nie tak...-mówiłem sobie na głos. Tylko co, co , CO ?!
Zaraz...przecież, Patriel zmienił się o z chwilą przywołania fletu. Czy to oznacza...
-NEEEKOO!!-krzyknąłem z całych sił-Zniszcz najpierw  FLEET!!
Spojrzała się w stronę dziewczyny. Chyba zrozumiała ! Przez chwilę czułem spokój, jednak nagle, któż złapał mnie za rękę. To nikt z naszej drużyny! On, Ona...W każdym razie to coś, trzymało mnie za rękę i patrzyło na arenę wielkimi oczami. Było całe czarne, bez ubrania, bez niczego...tylko, wyłupiaste, czarne oczy i szeroki uśmiech.
-K...kim ty jesteś?-wydukałem, niczym przestraszone dziecko. 
-OD dzisiaj, jestem twoim przyjacielem...a raczej panem. Czujesz swoich przyjaciół, zapewne nie...A zatem nie masz teraz żadnego wsparcia. Słuchaj mnie uważnie, bliskie ci osoby w tej krainie, są naznaczone mrocznym  kielichem. Zapewne nigdy nie będzie ci znana jego moc, jednakże przejdźmy do sedna sprawy. Masz dwa wyjścia. Pierwsze, to oddanie życia, za przyjaciół, na walce lub poprzez samobójstwo. Drugie, to przyłączenie się do nas. Co wybierasz ? Każdy z tych wyborów, inaczej wpłynie na twoją przyszłość. Masz czas do końca walki, później oni zostaną zmieceni z powierzchni życia. 
Cień znikł. Wszystko wróciło do normy. Świat "znormalniał". Stałem tak przez chwilę myśląc, co zrobić. Albo ich zdradzę, albo zginę. To drugie i tak jest wiadome. Jednakże nie chcę umierać bez żadnego śladu.
Zaraz, zaraz...Mam ! już wiem co zrobię. Spoglądam najpierw na przyjaciół. Są zapatrzeni w walkę, a więc nie zauważą mojego zniknięcia. Powolutku usuwam się w cień. Naglę, poczułem uścisk, na moim nadgarstku.
-Podjąłeś decyzjo, Gorgono ?
-Tak. Przyłącze się do was, ale...-próbowałem odpowiadać , jak najspokojniej.
-Słucham, czego pragniesz?-odpowiedział spokojnie.
-Zamienię ich w kamień i wyślę w jakieś odludne miejsce.
-Skoro, taka jest twoja wola...
...
-To już chyba wszyscy...-powiedział olbrzym, który należał do przeciwnej drużyny. Byliśmy na ogromnym klifie. Przerwaliśmy turniej. Ja zamieniłem wszystkich w kamień, a tamci rozprawili się ze strażą i sługusami. W sumie, udało się także uwolnić z pod Upadłego Anioła. Cała dziewiątka, stała w postaci, kamiennych posągów.  
-Jeśli pozwolisz...-zacząłem spokojnie-chciałbym się z nimi pożegnać.
Wielkolud milczał. Na szczęście on był jedynym, który  mi pomógł, więc poza nim nie ma już nikogo. Gdy tamten odwrócił się plecami do mnie, wyciągnąłem nóż. Był z co prawda z mosiądzu, ale za to bardzo ostry. Po cichutku podszedłem do wielkoluda. Zawołałem go. Odwrócił się i...pach! Nóż trafił go prosto w kark. Powoli padał i umierał...a ja stałem ze smutkiem w oczach. Gdy umarł, ja podszedłem z łzami w oczach do przyjaciół. 
-Byliście wspaniali...przepraszam za to, że tak was ratuję, ale nie miałem innego wyjścia. Nie chcę abyście zginęli...nie chcę. 
Każde posąg ucałowałem w policzek i przytuliłem. Po chwili byłem już gotów. Nie poddam się. Biegnę w stronę klifu. Ocalę ich nawet za cenę własnego życia. Skok w pustkę... i ostatni lot...

** Idioto ! Chcesz poświecić własne życie, dla nich ?! Czemuż...nie, on zrobił dobrze. To moja wina. Za bardzo nim manipulowałam. Zawsze byłam uległa i głupia, a teraz przez to ginie chłopiec ! NIE !
NIE ! NIE! Nie pozwolę na to !      

     

             

niedziela, 2 czerwca 2013

9. Przed bitwą

Neko
Poczułam lekki powiew wiatru. Otworzyłam oczy i ujrzałam go jeszcze śpiącego. Miał taki dziwny wyraz twarzy. Zarazem przesłodki, ale jednocześnie smutny. Uwielbiałam go. Jego oddech, uśmiech, wzrok, to gdy mnie przytulał...zawsze czułam ciepło. Może nie jest tak źle...
Od razu po przemyśleniach zerwałam się z łóżka, aby już się przyszykować. W końcu dzisiaj jest ten dzień...
Spojrzałam na Patriela. Sama jego obecność dodawała mi otuchy. Założyłam stanik, majtki i t-shirt. Po ubraniu się, usiadłam na skrawku łóżka, pochyliłam się i szepnęłam mu do ucha:
-Pora wstawać...
-Jeszcze pięć minut...-odpowiedział z jednoczesnym ziewnięciem
-Dałabym ci na pewno te pięć  minut pospać, ale Królowa raczej wątpię...
-Wiesz co mnie interesuje jej zdanie ?!
-No wiem misiu...wstawaj lepiej-dokończyłam nieco przygnębiona całą sytuacją.
"Jeżeli go kochasz, to czemu mu tego nie powiesz prosto w twarz? A może ty nic nie czujesz...tylko rządzę mocy...w takim razie pozwól, że ja cię nią...
-Dosyć !-mówiłam głośno w myślach.


"Co dosyć...jakie dosyć! Ty mnie może lepiej wysłuchaj...ja też byłam człowiekiem! Prawie wszystkie mityczne istoty nimi były, ale...to nasze grzechy dały nam moc, abyśmy mogli za nie zapłacić. Wiem, że brzmi to nie zrozumiale, lecz z czasem zrozumiesz co miałam na myśli..." 
-Masz racje, nie rozumiem tych słów, ale...
W tym momencie wyszedł Patriel, który objął mnie w pasie. Poczułam ciepło. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie gdyby nie fakt, że przed nami, otoczona powiewami wiatru i lekkimi przebłyskami, pojawiła się Driana, która lewitowała, o dziwo z poważnym wyrazem na twarzy. Patrzyła teraz swoimi lśniącymi oczami, na dwójkę młodych, które dawały do myślenia.
-A zatem...-zaczęła smutnym tonem-Chciałam wam uświadomić, że walki na Arenie przeznaczenia, kończą się zazwyczaj śmiercią, którejś ze stron...
-Czemu nam nikt o tym nie powiedział?!-krzyknęłam z Patrielem, nie ukrywając przerażenia.
-Żeby was nie straszyć...
-Ależ mi argument!
-Eeech...mniejsza. W każdym razie za chwilę prze teleportujemy się na Arenę Przeznaczenia. Jakieś pytania?
-Tak jedno...-odrzekł Patriel. Widać już było jak tętnica na karku, podskakuje.-Po jaką cholerę mamy to dla was robić? Straciliśmy przez was dom, rodzinę i my mamy jeszcze was chronić...co za żen...
-Nie musisz dokańczać-odezwała się Driana z zaciśniętymi wargami-Rozumiemy waszą sytuacje i jest nam przykro, ale tu nie chodzi tylko o was. Underworld jest także podstawą waszego świata.
-Co?-odrzekłam zaciekawiona
-sama nazwa powinna wszystko wyjaśniać...jesteście w podziemiach Hadesu, które są podstawą tej planety. Można by rzec, że znajdujecie się w jądrze ziemi...
-CO?!
-eeech...szykujcie się...za chwilę ruszamy.
-oki.
W tej chwili przez drzwi do sali tronowej, przeszła Amber. Miała ona smutny wyraz twarzy, a z jej oczu, bił smutek i trwoga.
-W porządku Królowo?-zapytała Driana ze smutkiem w oczach.
-Byłoby gdybyście powrócili żywi...
Nagle u jej stóp, na ziemi powstał pentagram, który lśnił czerwonym plaskiem. Z niego natomiast, jak przez mgłę przeleciała butelka, w której środku znajdowała się kartka. Królowa chwyciła ją szybkim ruchem i otworzywszy butlę, zaczęła czytać jej zawartość.
-Niemożliwe!- krzyknęła a na jej policzkach, zaczęły, malować się płonące plamy.-Co za gnojek!
-Co się stało?-powiedział Patriel, który teraz, stał nieco przerażony.
-Zwołaj wszystkich bohaterów! Ale już!
-D...dobrze.
Po chwili pojawili się wszyscy. Ustawiliśmy się w kręgu, aby każdy mógł usłyszeć dokładnie słowa Amber. Tylko Gaeliora nigdzie nie było. Już od chwili, gdy stoczyliśmy walkę. Widocznie uciekł. A wracając do akcji królowa stała cała zgorączkowana. Po chwili zaczęła mówić, ledwo nie wykrzykując słów:
-Dostałam list od króla pustki...pisze w nim, że...ma...mamy się w nim wszyscy stawić! Albo inaczej...wyda najcennieszy sekret tej krainy.
-Czyli?-zapytał się Paul, będący
-Jak wiecie, Underworld to podstawa tego świata. Ale jak myślicie co utrzymuje naszą krainę?
-hmmm-zaczęli się wszyscy zastanawiać.
-Może was nieco ukierunkuje. Dzięki czemu, może przetrwać osoba, która jest pusta uczuciowo i bez życia?
-Miłości?-powiedziałam.
-To nie to akurat...
-Czułości?-Odezwał się obok mnie Rolkimus.
-Nieeee...
-Nadziei?-włączyła się Monte do burzy mózgów.
-Dokładnie! A teraz następne pytanie: Jak myślicie co dokładnie nas utrzymuję?
-Nadzieja?-odezwała się Alex z ironią w głosie.
-Gorzej...ludzie, którzy ją posiadają. A zwłaszcza umierający na różnego rodzaju choroby nieuleczalne.  My żywimy się ich emocjami, bólem, budując ten świat i utrzymując jego równowagę.
-Dlaczego?-zapytała Monte
-Ponieważ ludzki ból i emocje przez niego wywoływane, są najsilniejszymi, jakie dotąd powstały. Agonia, furia, szał! One wszystkie są niezwykłe...
I tutaj urwała. Sądziliśmy, że coś dopowie jeszcze, ale nic nie mówiła. Staliśmy tak przez dobre kilka chwil, gdy nagle odrzekła:
-Przepraszam.
-Spokojnie...nic się nie sta...-próbowała pocieszyć Alex, gdy nagle Królowa przerwała jej. Jej twarz była zalana łzami.
-jak to nic się nie stało? Zmusiłam waszych rodziców, aby was zabili. Dodatkowo jeszcze zmuszam was do walki i treningów. Ponadto skazałam was na wojnę i cierpienie. Czy wy myślicie, że to N I C T A K I E G O ?! 
-Trudno-odrzekł Patriel stojący teraz z zaciśniętymi pięściami-Stało się. Nic już chyba na to nie poradzimy, więc jedynie skupmy się na celu. Podobno możecie cofnąć czas?
-Tak...-odpowiedziała, przestając powoli płakać-Mamy urządzenie, które pozwala na to. Ale może przenieść, zwykłych ludzi...nie pół ludzi, pół istoty mityczne. 
-A zatem co teraz?-Powiedziałam nieco zmartwiona, cała tą sytuacją. Po chwili usłyszałam chrapliwy, stary głos w głowie

"Kochana...co ty się męczysz na troski. Najprościej zapomnieć o tej sytuacji i uciec. Niedaleko jest cudowne pole, gdzie można się zabawić. Tam lepiej się udaj. W końcu i tak stąd nigdy nie wrócisz! Hahahahaha..."-Zamilcz...-powiedziałam cicho, czując jak łzy zaczynają mi spływać po policzkach.
-W porządku?-zapytał się Milok, który stał za moimi plecami.
-Tak, oczywiście.
Po chwili usłyszeliśmy wołanie Driany:
-Ludzie, może byśmy się tak wszyscy pojawili tam? CO ?
-Okej, okej...
Królowa wstała. Po chwili chóralnym tonem, wykrzyczała zaklęcie:
  -UR ARI FITOEN!
Świat nagle zaczął czernieć. Zaczęła ogarniać nas ciemność. Minęła minuta. Wszyscy znaleźliśmy się na piasku. Wokół nas rozciągała się, ogromny plac. Po obu jego stronach stały gigantyczne znicze, które płonęły pełną mocą. Widownia wręcz sięgała nieboskłonu. Miejsca były wypełnione duchami i dziwnymi stworzeniami. Byli oni za wysoko ustawieni, aby móc się do nich dostać. Po chwili, pojawiło się dziesięć przedziwnych istot.Każdy z nich był niebywały i nie minęła nawet chwila ,a oni wypuścili na nas szturm.
WIĘC ZACZĘŁA SIĘ BITWA!

Kilka słwo do Autora:

Planuję zrobić wielka wojnę, ale spodziewajcie się, że trochę to potrwa. Fanom, radzę uzbroić się w cierpliwość.