niedziela, 21 września 2014

14. Kolejny dzień...


Monte, Lidka, Rolkimus i Dziad z Milokiem doszli do nas po jakimś czasie. Alex zjawiła się ostatnia zapełniając cały krąg...i tak już niepełny zresztą. Pierwsza głos zabrała Lidka:
-Co się stało ?- jej spojrzenie od razu poleciało w stronę Patriela.
-Neko...ona...ona....-i tutaj nie mógł już wykrztusić z siebie ani słowa. Płakał  i płakał. Będąc już na skraju załamania zasłonił swoją twarz dłońmi i osunął się leżąc na ziemi. Pierwszy raz widziałem u niego taką słabość. 
-Neko i Wildkeeper zostali zabici. Widlkeepera pochłonęła jakaś dziwna ciemność, a Neko przebiła włócznia, która wystrzeliła ów ciemna masa. Nie zdążyliśmy im pomóc.-Powiedziałem i już miałem się odwracać, gdy poczułam lekkie ukłucie w sercu. Było ono związane z kartką. Czy opowiedzieć im o tym liście ? Może tak...ale czy to coś zmieni...tego nie wiemy...
Rozterkę przerwała Driana, która prze teleportowała się i na widok leżącego ciała Amber zapytała się co się stało. Musiałem ponownie zabrać głos.
-Ja wiem co się stało...ta...ta Morfina, ona...ona...użyła czegoś i my się nagle znaleźliśmy tutaj i wtedy...-sam upadłem i płakałem. Nie mogłem się powstrzymać od łez, lecz nagle czyjaś ręka mnie zaczęła głaskać. Należała ona do Patriela. Nim zdążyłem zauważyć podszedł do mnie i zaczął mnie uspokajać. Kiedyś nie miało by to miejsca. Prawdopodobnie próbowałby krzykiem mnie opanować i kazać mi się ogarnąć. Widocznie trauma i utrata bliskiej osoby potrafi wpłynąć na człowieka.
-Morfina? Na pewno się nie przejęzyczyłeś? Chodzi o Morfinę, właścicielkę duszy Morfeusza?
-Tak.
-Kiedy się zjawiła...?
-Była na turnieju od początku..To przez nią zemdlałem. Ona też stoi za ich śmiercią...
-Cholera...tylko nie ona.
-Driana...-wyszła zza cienia Monte, która była we łzach i smutku.-O co tutaj chodzi ? 
-Później wam wszystko wyjaśnię. Teraz zanieśmy królową do jej sypialni. Musi odpoczywać pod stałą opieką. Paul...za mną.-dokończyła z impetem i silną perswazją, która pomimo słodkiego głosiku, biła powagą sytuacji.

-Więc...-zaczęła lekko przeciąganym tonem.- powiesz mi czego ona chciała ?
-Sam chciałbym wiedzieć...ale one obie, zachowywały się tak, jakby się znały...
-Bo się znają.-Odparowała wróżka z szybkością równej mistrzowi fechtunku. Przez chwilę poczułem się, jakbym otrzymał mentalnego liścia w twarz. Nie wiem czemu, ale jednak. Dziwne wrażenie.
-Morfina...to przyrodnia siostra Amber...-wykrztusiła z siebie Driana.
-CO?
-To co słyszysz. Mają tego samego ojca, ale różne matki. W sumie, to jest przyczyna, dlaczego jej celem była królowa. Ma żal, o to, że przez nią nie mogła cieszyć się z tatą oraz za jego zabójstwo. Jednakże...to nie jest główny powód. 
-hmmm...to jaki jest ten główny ?
-Widzisz...Morfina, ma zysk z ludzi, cierpiących na depresje i tych, którzy nie zaznali spokoju. jest dla nich trochę jak ta złudna ostoja.
-Dając im sen ?
-Dając im wieczny spoczynek.-na te słowa prosto z ust małej blondyneczki, zamarłem. Nie powinno mnie to dziwić, ale cóż...muszę przyznać, że mnie to zaskoczyło.-Widzisz, my żywimy się waszymi pragnieniami po części. Od zarania dziejów pochłaniamy waszą wiarę i nadzieje, aby móc funkcjonować tutaj. Jednakże, Morfina skraca życie wielu ludzi, lub usypia ich, aby ta moc nie rozchodziła się. Ona...nie wiem jak to powiedzieć...jest chyba tą "Dobrą". Nie chcę aby świat, w którym żyją niewinni ludzie, był niszczony przez brak nadziei. Dlatego, wszystkim ludziom bez szans, stara się jej dać jak najwięcej. Właśnie poprzez marzenie senne, lub przekazywanie nadziei z naszego świata do nich. 
Po tej przemowie, kompletnie mnie zamurowało.Pomyśleć, że to wszystko jest takie pogmatwane.
Wyszedłem z sali z mętlikiem w głowie. Ciągle nie wiedziałem co teraz poczniemy. Neko nie żyje, a nie wiadomo co z Wildkeeperem. Mam nadzieję, że jednak nie zginął. Od ponad minuty stałem wryty jak skała. Nagle usłyszałem krzyk. Należał on do Patriela. Od razu wyskoczyliśmy z pokoju i przez  drzwi do sali królewskiej wyskoczyliśmy równym pędem. Na sali przed królewskiej siedziała tylko Rolkimus. Był on prawie cały we krwi. Nie wyglądał na ciężko rannego. Dopiero gdy podeszło się do niego z bliska można było zauważyć, ślad jakby ktoś przejechał mu pochodnią bo brzuchy. Chcąc sprawdzić ranę, schyliłem się ku tułowia chłopaka, kiedy niespodziewanie otworzył oczy i zaczął mówić w pół żywym głosem:
-On...on, ten idiota. Chciałem go powstrzymać, ale...
-Rolki! Gadaj co się stało?!-krzyknąłem przerażony całą sytuacją.
-Wyszedł. Patriel wyszedł z Bastionu. Powiedział, że idzie się rozprawić ...z nią.
-O nie...-wydyszała Driana przez usta.-Za chwilę, będzie północ, czyli godzina snów.
-Godzina snów?- zapytałem się odrywając wzrok od poparzeń na brzuchu.
-Za chwile na tych pustych ziemiach, pojawią się wszystkie marzenia senne, te dobre i te złe. Jeśli Patriel choć wejdzie do któregoś z nich, to może nie wyjść już żywy... musimy się pospieszyć.
-Ale Rolkimus...-jęknąłem ze smutkiem.
-Nic mi nie będzie.-odparował równie szybko jak ja zacząłem.-Lećcie ! Nie macie czasu do stracenia!
I tak o to polecieliśmy jeszcze po Dziada i Monte. Kiedy ich złapaliśmy ruszyliśmy szybko na pomoc naszemu przyjacielowi.

Patriel
Uciekając Bastianu sądziłem, że skończę na pustyni pełnej nicości. A tu proszę! stoje właśnie 10 metrów od dziwnych kolorowych dziur, które swymi kształtami przypominają jakieś portale. Normalnie jak w Star Treku kuźwa...o niczym bardziej nie marzyłem. Ale...nie mogę się poddać. Muszę znaleźć ją. Odnajdę i zabiję gołymi rękoma. Dla Neko...
Idąc tak przez te portale, nawet nie śniło mi się, że zostanę tam dłużej. Jednakże...to co widziałem...przerosło moje oczekiwania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz